Zawsze mawiam, że MY, tzn. JA i mój M, (czytaj Mąż) nie jesteśmy "rybni";-) znaczy to, że najzwyczajniej w świecie nie przepadamy za rybim posmakiem, ba! nawet zapachem. To żeśmy się dobrali, no nie? A, że rybkę jeść trzeba, więc kombinuję jak mogę. Oto co wykombinowałam! Tadam!!! Kotleciki łososiowo - ziemniaczane "FUJ - ALE DOBRE!!!"
Powiem krótko: PYCHAAAA!!!
Mówiąc dłużej;-) mój M - rodowity Kaszub, Kaszub z krwi i kości, Kaszub w stylu "Kobieto daj mi kotleta schabowego, bulwy z sosem i będę szczęśliwy" stwierdził, że są "NAPRAWDĘ smaczne", więc dla fanów rybich posmaków i zapachów powinny być SUUUUPEEER!!!
Dosyć pisania, przejdźmy do działania;-)
Powiem krótko: PYCHAAAA!!!
Mówiąc dłużej;-) mój M - rodowity Kaszub, Kaszub z krwi i kości, Kaszub w stylu "Kobieto daj mi kotleta schabowego, bulwy z sosem i będę szczęśliwy" stwierdził, że są "NAPRAWDĘ smaczne", więc dla fanów rybich posmaków i zapachów powinny być SUUUUPEEER!!!
Dosyć pisania, przejdźmy do działania;-)
Składniki:
około 1/2 kg ugotowanych ziemniaków - najlepsze są te co zostały z dnia wczorajszego, ja tam specjalnie gotuję dzień wcześniej więcej, aby zostało;-)
około 300 dkg świeżego łososia
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
2 łyżeczki masła klarowanego
1 jajko
1 liść laurowy
3 ziarenka ziela angielskiego
około 1 łyżki koperku
około 1 łyżki pietruszki
sól - u mnie najzdrowsza, czyli himalajska różowa
pieprz - u mnie świeżo mielony kolorowy
1. Łososia gotujemy (ok 10 min) w małej ilości wody z solą, liściem laurowym i zielem angielskim. Odcedzamy, rozdrabniamy na małe kawałki.
2. Cebulę kroimy na kosteczkę i podsmażamy na 1 łyżeczce masła klarowanego, na koniec dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę. Smażymy nie dłużej niż jedną min. - inaczej czosnek zgorzknieje. Cebulę z czosnkiem wystudzamy.
3. Ziemniaki ugniatamy tłuczkiem do ziemniaków;-)
4. Wszystko łączymy: ziemniaki, ugotowanego łososia, zeszkloną cebulę z czosnkiem, jajko, zioła, przyprawy.
5. Karmimy swój zmysł dotyku i mieszamy wszystko ręcznie-ma się rozumieć;-) odstawiamy do lodówki na min 15 min, aby się przegryzło.
Formujemy kotleciki (najlepiej mokrymi dłońmi). Smażymy na maśle klarowanym. Mnie wyszło 9 średnich kotlecików. Wszystko zjedliśmy jednego dnia. Matko! Ale z nas obżartuchy! Moja 13-sto miesięczna córeczka zjadła aż 2!!!
Zatem polecam serdecznie!
Smacznego! Bon Appetit! Enjoy!
ciekawy wpis! postaram się wchodzić tutaj częściej
OdpowiedzUsuń